Aktualności
»Media
»Internet
»Komputery
»Kultura
»Gospodarka
»Polityka
»Kraj, Świat
»Telekomunikacja
»Nauka
»Dodaj kanał RSS
Najpopularniejsze tagi:
spolszczenie
wsi
chce
nowy
polska
nowe
polsce
akcji
raport
tvn
usa
premier
roku
euro
polski
mln
nowa
internet
sprawie
abp
Znajdź wiadomości na wybrany temat:
2024-09-07 14:39:00| Telepolis.pl
W ostatnich latach drastycznie zwiększyła się liczba używanych przez nas urządzeń elektrycznych. Coraz większym problemem stają się też elektrośmieci.Według raportu UNCTAD w latach 2018-2023 liczba urządzeń komunikacyjnych na jednego mieszkańca wzrosła globalnie aż o połowę. Obecnie na każdego z nasz przypada średnio aż 3,6 urządzenia. Szczególnie duży udział mają w tym Stany Zjednoczone oraz państwa w Europie Zachodniej, gdzie przypadają kolejno aż 13,4 oraz 9,4 urządzenia per capita. Nieco inaczej wygląda to na Bliskim Wschodzie i w Afryce, gdzie przypada 1,5 urządzenia na osobę.
Elektrośmieci coraz większym problemem
Z tego samego raportu dowiadujemy się, że w samym 2022 roku powstało aż 10,5 mln ton elektrośmieci. Oznacza to wzrost w latach 2010-2022 o 11 proc. w państwach rozwiniętych. Z kolei w państwach rozwijających się ilość elektrośmieci wzrosła w tym czasie aż o 48 proc.
Nie zmienia to faktu, że to właśnie państwa rozwinięte w dużej mierze odpowiadają za produkcję elektrośmieci. W nich każdy mieszkaniec generuje rocznie aż 3,25 kg odpadów związanych z komputerami, ekranami, małym sprzętem IT oraz urządzeniami telekomunikacyjnymi. W państwach rozwijających się to zaledwie 0,93 kg, a w krajach najmniej rozwiniętych tylko 0,21 kg.
Jednak ilość elektrośmieci nie jest aż tak dużym problemem, jak efektywność ich składowania. Okazuje się, że aż za 81,6 proc. recyklingu odpowiadają kraje rozwinięte, które jednocześnie generują najwięcej tego typu odpadów. Pomimo tego aż 76 proc. elektronicznych odpadów nadal jest nieudokumentowanych. Tymczasem większość z nich nadaje się do ponownego przetworzenia. Wartość umieszczonych w nich metali wyceniona została w 2022 roku na niebagatelne 27,5 mld dolarów.
Zobacz: Wielki pożar w Krakowie. Paliły się hulajnogi elektryczne
Zobacz: Holandia zwiększa kontrole. Chiny mają spory problem
Kategoria: Telekomunikacja
2024-09-07 13:58:00| Telepolis.pl
Sieć sklepów Biedronka od poniedziałku 9 września będzie miała specjalną ofertę dla studentów. Nie zabrakło mobilnych akcentów i sprzętu bardzo pragmatycznego.Obok żelowej podkładki pod myszkę w kolorze granatowym i niebieskim za 14,99 zł czy 1,5-metrowych przewodów USB z USB-A z jednej strony i USB-C, MicroUSB lub Lightningiem z drugiej strony (po 9,99 zł sztuka), pojawiły się też akcesoria, nad którymi warto chwilę się pochylić.
Organizer na biurko z ładowarką
Na zdjęciu prezentuje się bardzo praktycznie. Obok 2 złączy USB-A jest też USB-C, ale dyskont nie mówi nic o dostępnej mocy ładowania. Mamy jedynie informację o 2 amperach natężenia, co może przekładać się na 10 W mocy, nie wiemy jednak, czy dla każdego złącza, czy może w sumie?
To, co natomiast widać już w gazetce to dodatkowo uchwyt na telefon. Co ciekawe, poszczególne komponenty organizera można przekładać, dopasowując go do swoich potrzeb. Cena? 39,99 zł nie jest więc zaporowa. Po sprawdzeniu, czy dostępna moc nam odpowiada, można rozważyć zakup.
Hub aluminiowy 7 w 1
Cztery porty USB 2.0, jeden USB 3.0 i do tego 2 USB-C, tajemniczy hub aluminiowy jest więc zwyczajnym rozdzielaczem USB. Atutem ma być przejściówka z USB-C na USB-A na końcu 13,5-cm przewodu, który podłączamy do komputera.
Cena 49,99 zł również i tutaj nie wydaje się zaporowa, ale Biedronka nie podaje tak kluczowej informacji, jak standard złącza służącego do podłączenia do komputera. Nie wiemy więc, czy to wystarczająco dobry sprzęt, by podłączyć do niego dysk zewnętrzny bez ryzyka obniżenia jego transferów. I tutaj więc warto poczytać opis na pudełku przed zakupem.
Przedłużacze z gniazdami ładowania USB A o USB-C
Po co montować w przedłużaczu niezliczone ładowarki telefoniczne, skoro już sam przedłużacz może mieć je wbudowane? Do wyboru mamy 4-gniazdowy przedłużacz kostkę i podłużne przedłużacze 6-gniazdowe - oba mają dwa złącza USB. Jedno USB-A i drugie USB-C, a łączna moc to 17 W (przy 3,4 A).
Trzeci z przedłużaczy ma przegubową konstrukcję umożliwiającą dostosowanie go zastanych okoliczności podłogi. Mamy tutaj 5 gniazd 230 V oraz dodatkowy moduł na końcu z 2 gniazdami USB-A i jednym USB-C. Wszystkie wymienione przedłużacze oferują 1,5-metrowy przewód zasilania z uziemieniem.
Zobacz: Biedronka rozdaje vouchery po 150 zł. Zobacz, czy się kwalifikujesz
Zobacz: Biedronka kusi posiadaczy smartfonów. Super przydatny sprzęt za 1 zł
Kategoria: Telekomunikacja
2024-09-07 13:19:00| Telepolis.pl
Popularny streamer Guy Beahm, znany szerzej jako Dr Disrespect, powrócił na platformę YouTube dwa miesiące po tym jak przyznał się do wymiany wiadomości o charakterze seksualnym z osobą nieletnią. Celebryta stara się przedstawić sytuację w nowym świetle.W czerwcu 2024 Dr Disrespect stracił kontrakt z platformą Twitch po tym, jak wyszło na jaw, że uskuteczniał "sexting" (czyli wiadomości o podtekście seksualnym) z osobą nieletnią. W tamtym czasie wytoczono Disrespectowi proces cywilny, który skończył się ugodą, ale streamer podkreślał, że nigdy nikt nie wniósł zarzutów karnych, ani nie doszło do sprawy karnej. Streamer podkreślał również, że nie doszło do żadnego czynu zabronionego, nie zostały wymienione żadne zdjęcia, ani nawet nie było żadnego fizycznego kontaktu. Niemniej jednak, sprawa postawiła go w bardzo złym świetle i jego własna firma Midnight Society odsunęła go od obowiązków oraz stracił umowy z wieloma partnerami reklamowymi i biznesowymi.
Niedawno Dr Disrespect powrócił na YouTube i przeprowadził transmisję, w której w emocjonalny sposób odniósł się do Cody'ego Connersa (dyrektora partnerstw w Twitch, który ujawnił informację o usunięciu Disrespecta z platformy) i "tak zwanych dziennikarzy" o to, że przeprowadzili "zaplanowany i skoordynowany atak" na jego osobę.
Guy Beahm (Dr. Disrespect) wprost powiedział o Connersie, że to "pieprzony szczur", który "nawet nie był zaangażowany w śledztwo". Co więcej, zasugerował, że osoba, z którą robił "sexting" przekroczyła już wtedy wiek zgody (w większości stanów w USA jest to przedział między 16. a 18. rokiem życia). Warto w tej kwestii nadmienić, że najwyraźniej Disrespect zmienił zdanie, bo wcześniej akurat przyznał się do takich wiadomości wobec osoby nieletniej. Niemniej jednak celebryta nalegał również na to, że nigdy nie miał intencji spotkać się z tą osobą, a oprócz tego zaatakował dziennikarzy i media, o których powiedział, że "zachowują się jak kanały otwarte na plotki, które nie robią prawdziwego dziennikarstwa i researchu".
Według Disrespecta stał on się obiektem sabotażu ze strony dyrektora partnerstw (Cody Conners), który jego zdaniem w ogóle nawet nie pomagał mu w niczym. Streamer twierdzi, że Conners zachęcał osobę, z którą Disrespect miał kontakt do tego, aby wysłać skargę pomimo tego, że nie doszło do fizycznego kontaktu ani nawet wymiany zdjęć. Beahm nie wyjaśnia jednak jakie były powody tego, dlaczego Conners wierzył, że doszło do niestosownego kontaktu.
Były gwiazdor podkreślił, że nawet wewnętrzne śledztwo Twitcha nie wykazało znamion sextingu, a cała sprawa jest jego zdaniem manipulacją mającą na celu zniszczenie jego kariery. Skwitował wręcz, że były to "żarty wyjęte z kontekstu".
Streamer planuje powrót na YouTube do programu partnerskiego twórców, z której będzie mógł skorzystać 25 września - dzięki czemu będzie mógł na nowo monetyzować swój kanał.
Kategoria: Telekomunikacja
2024-09-07 12:25:46| Telepolis.pl
Android Auto, platforma programistyczna instalowana w samochodach, trafił pod lupę urzędników Komisji Europejskiej. Powód? Praktyki monopolistyczne. Idą zmiany, i to na lepsze.Google kontroluje aplikacje do aut rządami ciężkiej ręki
Co aplikacja, to praktycznie taki sam wygląd. Deweloperzy aplikacji dla Android Auto musieli przestrzegać precyzyjnych wytycznych Google'a, inaczej ich apki nie trafiały na platformę infotainment Google'a. Jak teraz donosi Reuters, ograniczenia te mogą zdanie KE naruszać zasady konkurencji na wspólnym rynku.
Wszystko zaczęło się od aplikacji JuicePass, służącej do ładowania aut elektrycznych, którą Google uparcie blokował. Sprawa trafiła do włoskiego sądu, gdzie skończyło się na grzywnie dla Google'a zarówno za blokadę, jak i za faworyzowanie własnych aplikacji Maps i Waze. Od czasu grzywny platforma otworzyła się bardziej na aplikacje zewnętrzne, ale to było za mało.
Android Auto nadal narusza przepisy o konkurencji
Rzeczniczka generalna Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, Laila Medina powiedziała, że zasady Google'a mogą stanowić naruszenie przepisów o konkurencji. Nie jest przy tym jasne, czy ostatnie złagodzenie przepisów przez Google'a jest uwzględnione w tej wypowiedzi. Wypowiedział się natomiast natychmiast sam Google.
Zauważyliśmy opinię rzecznika generalnego i oczekujemy na ostateczną decyzję Trybunału. Od początku tej sprawy pracowaliśmy nad dodaniem modelu wymaganego przez Enel (deweloper JuicePass), a wiele podobnych aplikacji jest już dostępnych na całym świecie w systemie Android Auto
- przekazał Google w oświadczeniu dla prasy
Niech Android Auto się otworzy, ale nie za bardzo
Co warto podkreślić, liczne ograniczenia i wytyczne Google'a dotyczące tworzenia aplikacji dla Android Auto mają w swoich podwalinach nie tylko chęć kontroli nad platformą, ale i kwestie bezpieczeństwa. Tutaj wszystko musi działać pewnie i nie pochłaniać uwagi użytkownika o ani milisekundę więcej niż to konieczne.
Użytkownicy platformy, po ostatnich, powiedzmy liberalnych zmianach w Android Auto zauważają, że w przypadku niektórych aplikacji prysła dawna stabilność i np. Everand potrafi wyświetlać czarne ekrany. Pozostaje mieć nadzieję, że jeszcze mocniejsze otworzenie platformy nie spotęguje liczby tego typu niedoróbek.
Zobacz: Android Auto z długo wyczekiwaną funkcją. Z pewnością ją docenisz
Zobacz: Android Auto zmienia wygląd. Od razu jakby znajomy
Kategoria: Telekomunikacja
2024-09-07 11:21:00| Telepolis.pl
Mamy foldy, czyli składane telefony wzdłuż długiego boku urządzenia, mamy flipy, czyli telefony z twz. klapką, no i teraz dochodzą do tego tri-foldy. Cóż to takiego, zapytacie? Ta nazwa wprowadza w błąd z założenia.Tri-fold to tak naprawdę duo-fold
Przedrostek Tri odnosi się do liczby trzy, fold z kolei oznacza składanie, ale nie, nowa kategoria telefonów nie zgina się dzięki temu w trzech miejscach. To, patrząc z boku, taka trochę litera Z, uzbrojona w dwa zawiasy, a nie trzy, jak mogłaby sugerować nazwa.
Faktycznie są tutaj 3 powierzchnie, które zmieniają fikuśnie położenie względem siebie, ale nazwa kategorii faktycznie może wprowadzać w błąd. Pomijając natomiast tę kwestię, nowa forma telefonów przynosi jeszcze większą powierzchnię ekranu po ich rozłożeniu to imponujące około 10 cali, względem 7-8 cali w dotychczasowych konstrukcjach. Wyświetlacz jest przy tym bardziej panoramiczny niż "kwadraciak" w Galaxy Fold, a więc lepiej nada się choćby do konsumpcji treści wideo.
Jedna niedająca spokoju wada
Każdy składany telefon wita nas informacjami o tym, jak dbać o jego wewnętrzny ekran. Nie zdzierać folii, nie używać ostrych narzędzi itd. Tymczasem w nowej konstrukcji smartfonów ekran okala jeden z zawiasów od zewnątrz nieustannie fragment ekranu narażony jest na wszelkie czynniki zewnętrzne, w tym, chociażby gromadzenie rys przy samym wkładaniu telefonu do kieszeni. Nie powstrzymuje to jednak producentów przed eksperymentami z taką konstrukcją.
Huawei Mate XT Ulitmate Design pierwszy komercyjnie dostępny tri-fold
Chociaż taką konstrukcją zdążył się pochwalić już Tecno ze swoim modelem Phantom Ultimate 2, w przypadku tego producenta to tylko koncept. Tymczasem już 20 września w Chinach dostępny będzie Huawei Mate XT Ultimate Design i właśnie ruszyła przedsprzedaż tego modelu.
To taka trochę przedsprzedaż w ciemno, bo jedyne co jest pewne to pierwsze zdjęcie urządzenia i warianty pamięci 16GB/512GB i 16GB/1TB. Wyświetlacz wyprodukował dla Huaweia BOE, rozłożony telefon ma mieć poniżej 5 mm grubości a ceny...
A ceny w Chinach według plotek zaczynać mają się od 14900 yuanów, to niby zaledwie 8122 zł, ale jeśli telefon trafi na rynki europejskie, to będzie trzeba do tego doliczyć przynajmniej VAT, a to by dawało 9990 zł. Co jednak ciekawe, na platformie JD.com, cena póki co nie została upubliczniona więc to taka przedsprzedaż, która tak naprawdę jest jedynie zapisaniem się w kolejkę. Wszystkie szczegóły poznamy zapewne 20 września, w dniu oficjalnej premiery urządzenia.
Zobacz: Samsung Galaxy Z Fold6 oficjalnie. Wjechał nowy król multitaskingu
Zobacz: Galaxy Z Fold SE nadchodzi. Tak ma wyglądać nowy składak Samsunga
Kategoria: Telekomunikacja
Strony : [12] [13] [14] [15] [16] [17] [18] [19] [20] [21] [22] [23] [24] [25] [26] [27] [28] [29] [30] [31] następna »